Nie ma to jak wrócić na „stare śmieci”, gdyż miałem już okazje fotografować zarówno w kościele, w którym padło sakramentalne „Tak”. Jak również na sali weselnej, w której to robiłem zdjęcia podczas swojego pierwszego reportażu związanego z fotografią ślubną. Uzbrojony w doświadczenia i większy bagaż wiedzy ruszyłem do boju
A fotografowałem dwójkę niezwykle sympatycznych ludzi, ciepłych, charyzmatycznych i świetnie się bawiących zarówno na sali jak i na plenerze ślubnym, który nie obył się bez wpadek… ale o tym później bo przecież nie mogę zdradzić od razu wszystkich szczegółówMam nadzieje że Monika i Michał również uśmiechają się na myśl o tym, co nas spotkało, choć wtedy wcale nie było nam do śmiechu! Robić zdjęcia z Wami to prawdziwa frajda, niezależnie czy to zdjęcia ślubne, czy też inne
Zapraszam do oglądania materiału z tego cudownego dnia, ciepłego, pomimo, że zapowiadano ochłodzenie… pogodnego, choć zapowiadano chmury i deszcz… Wychodzi na to, że gdy dwoje ludzi czegoś bardzo pragnie całość wychodzi świetnie niezależnie od wszelkich przeciwności.
Na sam koniec pozwolę sobie pokrótce przytoczyć naszą przygodę w drodze na miejsce docelowe pleneru ślubnego. Plan był bardzo prosty. zaczynamy w Szczecinie i udajemy się w stronę Stepnicy oraz dalej na północ do docelowych Międzyzdrojów. Prawda, że brzmi to banalnie? Mieliśmy ominąć trasę S3 i podążać mniejszymi drogami obfitującymi w piękne krajobrazy. Niestety pech chciał, że posłuchaliśmy rad genialnej nawigacji która poprowadziła nas… praktycznie w pole! Na początku jechaliśmy zwyczajną polną droga miedzy polami, potem jednak krajobraz uległ zmianie na nieco bardziej podmokły, gdzie z jednej strony płynęła rzeczka, a z drugiej teren był grząski i bagnisty. Droga wyłożona została kamiennymi płytami szerokości jednego pasa ruchu, które delikatnie poprzestawiały korzenie potężnych drzew i czuliśmy się co najmniej jak w trakcie rajdu terenowego… a z każdym metrem jechać było coraz trudniej… No ale happy end być musi, dlatego też po jakichś 2-3 kilometrach trafiliśmy na normalna asfaltówkę, która wydawała się autostradą po jeździe terenowejA żeby tego było mało, to tuż przed końcem naszej zabawy na międzyzdrojskiej plaży Michałowi zsunęła się obrączka. Szukanie jej wcale nie było łatwe, gdyż po upadku osunął się na nia piasek i trzeba było przeczesać kawałek plaży. Na szczęście temu także podołaliśmy i wszystko dobrze się skończyło.
Ps. Jechaliśmy małym autkiem miejskim a nie terenowym SUW’em
Dobra koniec tego pisania! Jeszcze raz zapraszam do obejrzenia zdjęć!

brak komentarzy